Skip to main content

Rosław Szaybo
Fata Morgana,
1960
tusz, akwarela, papier
nr inw. MK 598

Roslaw Szaybo

Poniedziałek wielkanocny to dobra okazja aby przypomnieć o tradycji „śmigusa-dyngusa”.

„Była to swawola powszechna w całym kraju, tak między pospólstwem, jako też między dystyngowanymi; w poniedziałek wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i w dni następne kobiety mężczyzn. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amanci dystyngwowani, chcąc tę ceremonią odprawić na amantkach swoich bez ich przykrości, oblewali je lekko różaną lub inną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie małą jaką sikawką albo flaszeczką. Którzy zaś przekładali swawolą nad dyskrecją, nie mając do niej żadnej racji, oblewali damy wodą prostą, chlustając garnkami, szklenicami, dużymi sikawkami i prosto w twarz lub od nóg do góry. A gdy się rozswawolowała kompania, panowie i dworzanie, panie, panny, nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducy i lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich, goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakby wyszli z jakiego potopu. Stoły, stołki, kanapy, krzesła, łóżka, wszystko to było zmoczone, a podłogi – jak stawy – wodą zalane. Dlatego gdzie taki dyngus, mianowicie u młodego małżeństwa, miał być odprawiany, pouprzątali wszystkie meble kosztowniejsze i sami się poubierali w suknie najpodlejsze, takowych materyj, którym woda niewiele albo wcale nie szkodziła”. Tak na temat śmigusa-dyngusa – zwanego także lanym poniedziałkiem, oblewanką, polewanką, dniem św. Lejka – pisał Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III”.

Pierwsze wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce pochodzą z 1420 roku i pojawiają się w zapisach ustaw synodu diecezji poznańskiej, w których przestrzegano przed tego typu praktykami, które według duchownych miały mieć grzeszny podtekst: „Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (...), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego”.

Określenie „Śmigus-dyngus” powstało z połączenia dwóch odrębnych zwyczajów. Śmigus pierwotnie oznaczał smaganie witkami panien po nogach i polewanie ich wodą aż do momentu złożenia przez nie okupu. Dyngus zaś oznaczał branie okupu, wykup od podwójnego lania. Wśród ludów słowiańskich słowo dyngus oznaczało także „włóczebny”, stąd zwyczaj ten polegał również na odwiedzaniu domostw i składaniu przez uczestników pochodów życzeń. Włóczebnicy, zwani dyngusiarzami, za taką wizytę otrzymywali świąteczny poczęstunek, a od dziewcząt pisanki jako wykupu od polewania. Brak poczęstunku lub wykupu oznaczał z kolei nieprzyjemne psikusy. Z czasem zwyczaje te połączyły się w jeden zwany śmigusem-dyngusem.

Do tego mokrego zwyczaju, w którym woda leje się strumieniami, nawiązał w humorystyczny sposób Rosław Szaybo (1933-2019) w rysunku „Fata Morgana”, który ukazał się w wielkanocnym numerze „Szpilek” z 1960 roku. Rysownik przedstawiał dwóch mężczyzn wędrujących przez pustynię – miejsce, w którym z pewnością nie można narzekać na nadmiar wody – zaś nad ich głowami ujętą w dymek scenę przedstawiającą zwyczaj polewania wodą. Na ludowe pochodzenie tradycji wskazują stroje ukazanych w dymku postaci. Scenie towarzyszy wypowiedź siedzącego mężczyzny: - I pomyśleć, że tam dzisiaj śmigus-dyngus. To krótkie zdanie podkreśla, jak duże znaczenie w życiu ludzi ma woda oraz jej racjonalne użytkowanie, nawet podczas kultywowania tradycji i zwyczajów.

Pracę podarowano do zbiorów muzeum w 1981 r.

Piotr Kułak