Hołd wejściowy
Tomasz Wiater wojuje z religią katolicką skuteczniej niż apostołowie ateizmu czynią to w swoich pismach. Jego wspaniała wyobraźnia pozwala mu narysować paradoksy i nonsensy wiary. Szkoda, że Boga nie ma, bo wściekłby się, spostrzegając, że wszechmoc nie chroni Go przed wszechstronnym ośmieszeniem przez Wiatera. Na szczęście, w odróżnieniu od przedmiotu wierzeń, sama wiara istnieje realnie, a funkcjonariusze Pana Boga są bytami dotykalnymi. Duch tej ziemi smagany jest więc celnie podmuchami Wiatera. Większości katolików ich wiara nie uchroni przed śmiechem wzbudzanym przez rysunki niewiernego Tomasza. Odmóżdżeni fanatycy wpadną zaś w śmieszną wściekłość, oglądając, jak Matka Boska i Józef przybijają swe niemowlę do krzyża, tłumacząc oseskowi: Próba generalna. Po dorośnięciu Jezusa matka napomina zaś pacholę: Przypomnij ojcu o alimentach. I oto już mamy cały traktat o tym, że Bóg to wyobrażenie chciwego skąpca. Na innym rysunku dziatwa ma dziękować Bogu za komary. Bóg jest więc złośliwcem. Warto popatrzeć, jak głęboko artysta
religię przeniknął i przemyślał. I o ile jego niewiara gorętsza jest od pobożności opłacanych przez Kościół mistrzów renesansu. Wiater rozbawiając Bogiem i Kościołem, dowodzi, że są to pożytki wielkie, bo humorystyczne. To szczęście, że Tomasz Wiater jest flagowym rysownikiem „NIE”, a właściwie należałoby powiedzieć czołowym felietonistą. W czasach, gdy wyborem, nawet ludzi myślących, jest wtórny analfabetyzm, wielkimi są tylko ci autorzy, którzy posługują się pismem obrazkowym. Wiater jest tu prawie Szekspirem. Podobno papież ateizmu prof. Dawkins pobiera u niego lekcje rysunku.
Jerzy Urban